- Jedźmy już – powiedziałam
cicho.
- Co?! Tak po prostu?! Nie
ukrywam, że wskazane by było, żebyś chociaż w najmniejszy sposób to
skomentowała! Nie zasługuje nawet na tyle szacunku z twojej strony?! - Zbyszek
nadal był wzburzony. Cóż, patrząc na moje zachowanie, chyba słusznie. Ale w
tamtym momencie nie mogłam zrobić nic więcej.
- To
nie tak Zbyszku…-wzięłam głęboki oddech. Cholera, nawet nie wiedział jak trudna
jest dla mnie ta sytuacja. – Ja… - brakowało mi słów- Porozmawiamy na spokojnie.
Proszę, jedź już… - ostatnie zdanie wypowiedziałam niemal ze łzami w oczach.
Nie wiem co się ze mną dzieje. Zbyszek zrobił nieco przerażoną minę, westchnął
i ruszył bez słowa. Cała droga zarówno na lotnisko jak i podróż samolotem
minęła w niemalże całkowitym milczeniu.
*****
Nie mogąc się skupić na tym
co mnie otacza, nawet nie zauważyłam kiedy zaparkowaliśmy pod kamienicą.
- Zamierzasz tak po prostu
odejść? – zapytał cicho gdy szukałam w torebce kluczy od mieszkania. Zamarłam.
I co ja mam mu do cholery powiedzieć?
- Ten dzień był bardzo…- po
raz kolejny nie mogłam znaleźć w głowie odpowiednich słów-…intensywny. –
wzdycham – Myślę, że oboje powinniśmy pomyśleć w spokoju – marszczy brwi i
próbuje coś powiedzieć, ale uciszam go gestem ręki.
- Proszę Zbyszku…- mój głos
jest niewiele głośniejszy od szeptu. Nie wierzę, że to wszystko dzieje się
naprawdę. Zbyszek wypuszcza głośno powietrze i ledwo zauważalnie kiwa głową.
Jak najszybciej znikam za drzwiami mieszkania. Rzucam torbę i bagaż na podłogę.
Po chwili ląduje tam też ubranie, które mam na sobie. Czując się lekko
zamroczona ruszam do łazienki. Przyglądam się swojej bladej twarzy w lustrze.
- Nie tak to sobie
wyobrażałaś co? – mówię cierpko wpatrując się w swoje odbicie. – Dlaczego nie
powiedziałaś mu od razu? My się nie zakochujemy. Serce straciło tę opcję już
jakiś czas temu. Jesteśmy silne. Trzymamy na dystans. Nie dajemy się wciągnąć w
to gówno. W krainę serduszek, kwiatków, słodyczy. Kłamstw. Cierpienia. -
Milknę. Twarz w lustrze patrzy na mnie z przerażeniem.
Jestem niewyobrażalnie
zmęczona. Ten dyżur był naprawdę ciężki. Epidemia grypy i oprócz stawiania się
na każde zawołanie Erica musiałam uzupełniać braki kadrowe na izbie przyjęć.
Wyszłam tylnym wyjściem i łapczywie zaczerpnęłam świeżego, chłodnego nocnego
powietrza. Gdy zamierzałam wsiąść do auta, ktoś złapał mnie wpół i przytrzymał
ręce z tyłu.
- Myślałaś, że tak po prostu
się mnie pozbędziesz maleńka? – usłyszałam tuż nad uchem niski głos. Kurwa.
Paweł przechadzał się po
ciemnym pokoju. Kipiał z wściekłości.
- Co sobie myślałaś ty suko,
pozywając mnie do sądu?! – syczy po czym podchodzi do mnie i ponownie mnie
uderza. Przygryzam wargę by nie wybuchnąć głośnym szlochem. Siedzę przywiązana
do krzesła. Zerkam nerwowo na Pawła.
- Dlaczego nic nie mówisz?!
Na policji jakoś nie miałaś oporów – patrzy na mnie z odrazą. Ponownie
spuszczam wzrok. Chwyta mnie gwałtownie za brodę zmuszając mnie tym samym bym
na niego spojrzała.
- Jesteś moja rozumiesz?! –
przez jego oczy przemyka błysk szaleństwa – Moja! – krzyczy.
*****
Budzę się gwałtownie z
walącym sercem. Nie, nie, nie… co chwila powtarzam w myślach. Rozglądam się
niespokojnie chłonąc każdy najmniejszy szelest. Z oczu płyną mi łzy. Nie wiem
co się dzieje. Nieprzytomnie podnoszę się z łóżka i wypadam z mieszkania.
Biegnę na górę i zaczynam bez opamiętania walić w drzwi.
- Co do… - gdy tylko Zbyszek
otwiera drzwi rzucam się na niego, oplatam go w pasie nogami i opieram twarz o
jego klatkę piersiową starając się uspokoić oddech. Zamykam oczy. Znajomy
zapach pomaga mi powoli odzyskać trzeźwość umysłu. Bartman zamiera zaskoczony
ale nie puszcza mnie. Po chwili się otrząsa.
- Gośka, powiedz mi do
cholery o co chodzi?! – stara się mnie od siebie odkleić, żeby na mnie
spojrzeć, ale wywołuje to odwrotny skutek, bo jeszcze mocniej oplatam go
ramionami. Mam gdzieś co sobie o mnie pomyśli. Potrzebuję go.
- Co się dzieje?! – pyta ponownie,
a po chwili nieruchomieje. – Chodzi o tego skurwiela?! Znowu go spotkałaś?!
Przyszedł tutaj?! Zrobił ci coś?! – musi użyć siły, żeby mnie od siebie
odsunąć. Kręcę głową. Zdolność myślenia wróciła. Kurde. Która jest godzina?
- Przepraszam – mówię – To był
tylko sen – biorę głęboki oddech. Tak, to był tylko sen, uspokajam samą siebie.
Wyszłam na kompletną idiotkę. – Spoglądam na Zbyszka. Chyba ciągle jest
zdziwiony moim zachowaniem. Tak jak ja. To było takie…absurdalne. Nie mam
pojęcia co się ze mną stało. Jednocześnie sen był bardzo realistyczny. Wzdrygam
się.
- On tam był? – patrzy na
mnie przenikliwie. Kiwam głową.
- Chodź, zrobię ci herbaty –
mówi i wyciąga do mnie rękę. Tak po prostu?
- Właśnie wpadłam do twojego
mieszkania w środku nocy i rzuciłam się na ciebie a ty proponujesz mi herbatę. –
Wzrusza ramionami. Patrzę na zegarek. Trzecia czterdzieści. Pięknie.
- Mogę spać dziś u ciebie? –
pytam. Przygląda mi się uważnie i niepewnie.
- Oczywiście. Porozmawiamy o
wszystkim rano.
- Tak będzie najlepiej –
przyznaję mu rację – Jeszcze raz przepraszam.
- Będę w pokoju obok. Gdyby
coś się działo po prostu mnie obudź – mówi do mnie, gdy ja tymczasem układam
się w jego łóżku. Zbyszek jest rzeczowy i taki…inny. Nie chcę, żeby sobie
poszedł.
- Zostań tu ze mną –
szepczę. Zbyszek patrzy na mnie zaskoczony. Znowu. Trudno. Już i tak nie mogę
zrobić z siebie większej idiotki. Bartman wygląda jakby odpędzał od siebie
jakieś myśli po czym kładzie się obok mnie. Chwilę potem zamykam oczy i
odpływam.
Gdy ponownie otwieram oczy w
pokoju jest bardzo jasno. Zbyszek leży obok mnie wsparty na łokciu i przygląda
mi się. Cholera. Czyli to wydarzyło się naprawdę.
- Cześć – kompletnie nie
wiem co powiedzieć. Strasznie mi głupio. – Ee...przepraszam za wczoraj. Nie
wiem co mnie napadło. Ten sen i w ogóle..- jąkam się – Dziękuję, że się mną
zająłeś.
- To było dziwne – przyznaje
– Lubię patrzeć jak śpisz – dodaje i patrzy na mnie tak, że nagle robi mi się
gorąco – Następnym razem gdy będziesz chciała mi złożyć wizytę w nocy to mnie
uprzedź, okej? – uśmiecha się.
- Obawiam się, że to
niemożliwe. Musisz być czujny – odwzajemniam uśmiech.
- No to co teraz zamierzasz?
- Pocałuję cię – mówię sama siebie
zaskakując. Zbyszek patrzy na mnie zszokowany. Co ja bredzę? Przecież…Ah, pieprzyć
to. Zbliżam się do niego i składam pocałunek na jego ustach.
____________________________
Nie mam nic na swoje usprawiedliwienie. Niczego nie obiecuję. Mam nadzieję tylko nadzieję, że jeszcze tu jesteście. Dajcie znać, proszę.
Przepraszam za błędy, ale bateria mi zaraz padnie i nie mam czasu sprawdzić :(
India ;*
ostatni kawałek... Awwwww :D dawaj szybko następny :)
OdpowiedzUsuńRozdział świetny, zmieniajacy sie diametralnie po kazdym niemal zdaniu.
OdpowiedzUsuńGosia miala tak realistyczny sen, ze wyobrazilam sobie ja w ciemnym pokoju zwiazana... ech... oby nigdy to nie mialo miejsca.
Dobrze, że ma Zbyszka.
Buziaki i dzięki za impreze VIP-owska.
Dawaj dalej!!
OdpowiedzUsuńByłam, jestem i będę do końca ♡
OdpowiedzUsuńRozdział super :-D
Pozdrawiam ☆
jestem, jestem i nigdzie się nie wybieram :)
OdpowiedzUsuńRozdział świetny, rzeczywiście wiele się dzieje :D
Czekam na next!
Dziewczyno piszesz ekstra ! Czytam od wczorajszego wieczora Twoje ff i jest swietne ! Ale widze po datach , Ze długo Musimy czekac Na kolejne rozdziały. Ale dla takiego ff warto !:)
OdpowiedzUsuńCzekam Na neksta !
Cudne cudne i jeszcze raz cudne ;3 czekam na kolejne .. ech pewnie znowu tak dlugo ;) ale coz. warto
OdpowiedzUsuńCzekam na kolejne :)
OdpowiedzUsuńKiedy kolejne? :) PS. Genialna muzyka na blogu :)
OdpowiedzUsuńRozumiem wszystko, to że jest zimno i to że mam za 2 miesiące maturę, ale jednego pojąć nie mogę. Dlaczego ja dopiero teraz się tu pojawiłam ? O.o
OdpowiedzUsuń"Następnym razem gdy będziesz chciała mi złożyć wizytę w nocy to mnie uprzedź, okej? – uśmiecha się.
- Obawiam się, że to niemożliwe. Musisz być czujny – odwzajemniam uśmiech.
- No to co teraz zamierzasz?
- Pocałuję cię – mówię sama siebie zaskakując. Zbyszek patrzy na mnie zszokowany. Co ja bredzę? Przecież…Ah, pieprzyć to. Zbliżam się do niego i składam pocałunek na jego ustach." -- jacieszpierdziele jacy oni są.. nie mam słów !
Babo jedno pisz, bo wychodzi Ci to bardzo :) Ciekawi mnie jak ta intrygująca para poradzi sobie we wspólnym życiu. hymm.. :)
Jednocześnie nie mogłabym nieskorzystać i zapraszam Cię do siebie, po różnych zawirowaniach wracam do blogowego świata : http://lover-i-will-be-home.blogspot.com/ Fabian, Anastazja i Rafał z pewnością czekają na Ciebie :)
Idalia M.
P.S
Świetna muzyka :)
Faktycznie dobra muzyka.
OdpowiedzUsuńZnowu końcówka najlepsza :D
OdpowiedzUsuńKiedy nastepny rozdzial ?
OdpowiedzUsuńSwietny jest Twoj blog! Kiedy bedzie nastepny rozdzial? Prosze o odpowiedz :)
OdpowiedzUsuńMyślałam, że uda mi się dodać coś nowego w przyszłym tygodniu ale niestety....w okolicy świąt na pewno się coś pojawi.
UsuńDziękuję za odpowiedź:)
OdpowiedzUsuńKiedy nowy? Już miesiąc minal.a i święta sie koncza
OdpowiedzUsuńI dalej nic nie ma :ccc
OdpowiedzUsuń