czwartek, 24 lipca 2014

ROZDZIAŁ 19

Święta minęły bardzo szybko i bez większego rozgłosu, tak jak się spodziewałam. Większość czasu spędziłam na dyżurze w szpitalu. Michelowi to pasowało, bo po raz pierwszy od bardzo dawna mógł spędzić ten czas w gronie najbliższych, a mnie również było to na rękę, bo nie musiałam siedzieć sama w mieszkaniu. No, ale dziś 27 grudnia, czyli wszystko wraca do normy, a ja mam wolne. Właściwie to nie do końca. Wieczorem idę na mecz. No dobra, to Bartman mnie zaprosił(można powiedzieć, że chwilowo zakopaliśmy topór wojenny), ale sprawą pierwszorzędną był fakt, że cholernie stęskniłam się za siatkówką. W Polsce dość systematycznie śledziłam rozgrywki ligowe i reprezentacyjne, a odkąd jestem w Paryżu kompletnie nie mam na to czasu. Tak więc o 18 mam stawić się na hali by obejrzeć "hit kolejki o ile nie sezonu, po świątecznej przerwie Paris Volley na czele ze Zbigniewem Bartmanem podejmie u siebie czarnego konia tegorocznych rozgrywek Tours VB". Atmosfera paryskiej hali była daleka od tej znanej w Polsce, ale i tak byłam mile zaskoczona widząc ją niemal pełną. Przygładziłam koszulkę, którą miałam na sobie i żałowałam, że w ogóle ją założyłam. Wracając z zakupów znalazłam pod drzwiami małą paczkę. Był w niej bilet na mecz i koszulka meczowa z doczepioną kartką "chciałbym, żebyś dziś reprezentowała moje barwy". Jakoś mnie to wtedy rozbawiło,a teraz czułam się niekomfortowo pod ostrzałem ciekawskich spojrzeń i z wielkim napisem BARTMAN na plecach. Feministyczna część mojej duszy chichotała złośliwie. Zignorowałam ją, bo mecz właśnie się rozpoczął. Paryżanie nie dali zbytnich szans rywalom na własnym terenie, oddając zaledwie seta cieszyli się ze zwycięstwa. Zbyszkowi wyraźnie dzisiaj szło, odniosłam wrażenie, że nie było dla niego trudnych piłek i pewnie stąd statuetka MVP, po której odebraniu poszukał mnie na trybunach i radośnie pomachał. Ze śmiechem pokazałam uniesione kciuki i zaczęłam zbierać się do wyjścia.
Paryż w piątkowe wieczory nie jest zbyt przyjazny dla podróżujących samochodem. Do domu dotarłam dopiero około 22. Wzięłam prysznic i z powrotem założyłam na siebie Bartmanową koszulkę. Wbrew wszystkiemu była naprawdę bardzo wygodna i praktyczna. Ulegając wołaniom mojego żołądka zamówiłam chińszczyznę. Jutro idę na siłownię! - zaprzysięgłam sobie czekając na posiłek. Nalałam sobie wina i zapaliłam ulubione świece, jabłkowo-cynamonowe oraz te o zapachu leśnych owoców. Usłyszawszy dzwonek do drzwi, podźwignęłam się z kanapy i poszłam otworzyć. Zapłaciłam należność i kiedy miałam wrócić do salonu, dzwonek rozległ się ponownie.
- Myślałem, że zacze... - Zbyszek zmierzył mnie od stóp do głów z wytrzeszczonymi oczami i przełknął ślinę - ...kasz. - dokończył i skierował wzrok na moją twarz. A temu co? Co on jakiś taki? Spojrzałam na siebie. O kurde. No tak. Otworzyłam drzwi Bartmanowi będąc ubrana w jego koszulkę klubową. TYLKO. Fajnie.
- Nie chciało mi się, a poza tym, niby po co? - odparłam udając niewzruszoną - Jeszcze coś? Włazisz, idziesz, czy co, bo mi jedzenie stygnie. Chyba wyszedł z szoku, bo z jego twarzy zniknęło zdziwienie i teraz przyglądał mi się z tym swoim krzywym uśmieszkiem.
- Właściwie to chciałem tylko zapytać...- zaczął, ale widząc moją minę wszedł do środka. Gestem zaprosiłam go do kuchni.
- Chińszczyzna? - zapytał zaskoczony widząc tekturowe pudełeczka.
- Chciałeś o coś zapytać - powiedziałam i zabrałam się do jedzenia.
- Mogę? - wskazał na jedno pudełko. Skinęłam głową.
- No więc? - spytałam przełknąwszy kęs posiłku.
- Sylwester - wybełkotał z pełnymi ustami. W głowie zaczęłam liczyć do dziesięciu. Nie ciepię.Gdy ktoś. Mówi. Z pełnymi. Ustami.
- Co Sylwester? - starałam się zachować naturalny ton głosu - Tylko przełknij zanim się odezwiesz.
- No Sylwester, szampan, fajerwerki, impreza, nowy rok....- zaczął.
- Nie rób ze mnie idiotki, wiem co to jest Sylwester, tylko co w związku z tym?
- Nic. Zapraszam cię - powiedział z uśmiechem.
- Robisz imprezę? - dolałam sobie wina, a Zbyszek pokręcił głową.
- Za dużo pijesz - orzekł co skwitowałam wzruszeniem ramion - Będzie kilka osób, nic wielkiego.
- Nie wiem czy nie mam dyżuru w szpitalu.
- Nie masz - wyszczerzył się, a ja spojrzałam na niego pytająco. Po chwili załapałam.
- Alice! - zawołałam.
- Swoją drogą jakoś dziwnie się zachowywała, zupełnie inaczej niż ostatnio gdy z nią rozmawiałem - zerknął na mnie podejrzliwie, a ja całą siłą powstrzymałam się od śmiechu.
- No to co? Będziesz? - Westchnęłam głęboko.
- Będę - odpowiedziałam.

________________________________
Przepraszam, że tak krótko, że tak późno, ale w wakacje wszystko potrafi w jednej chwili wywrócić się do góry nogami.
A Wam jak mijają wakacje? Może ktoś chciałby wysłać mi pocztówkę? :D Bardzo chętnie się odwdzięczę :D
W następnym rozdziale Sylwester, mogę zdradzić, że nastąpi mały  przełom ;>
Tradycyjnie zapraszam na ASK-a i gg(49959397)
Wieczorem zabieram się za nadrabianie u Was :)
Pracuję również nad jednopartem, który niebawem powinien się pojawić (jednak będzie to coś innego niż się spodziewacie) :D
Do następnego,
India ♥

PS Zachęcam do zostawiania komentarzy :) I przepraszam za błędy.

9 komentarzy:

  1. Świetny! I już z niecierpliwością czekam na ten przełom :D

    OdpowiedzUsuń
  2. baaardzo mi się podoba to, że zakopali topór wojenny i zaczynają się dogadywać:)
    Przełom? mam nadzieję, że na plus :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Przelom.... maly? U Ciebie? LUDZIE NIE DAJCIESIE NABRAĆ! Znam ta Zolzunie i jak cos wymyśli to nam kapcie z nozek spadna.
    Bardzo podoba mi sie ten rozdzial kochana!
    Pozdrawiam i sciskam mocno

    OdpowiedzUsuń
  4. Haha, nie dziwię się, że zachowywała się inaczej...
    Z niecierpliwością czekam na przełom (czyżby upojna sylwestrowa noc?)
    Czekam na next!

    OdpowiedzUsuń
  5. Zarabisty :) Już nie mogę się doczekać następnego :)
    Jeżeli to nie problem to proszę o informowanie mnie o nowych rozdziałach u mnie na blogu w zakładce spam :) Pozdrawiam Dooma :)
    http://ty-i-ja-i-siatkowka-do-konca-zycia.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  6. Chciałabym zobaczyć minę Zbyszka, jak zobaczył panią doktor w swojej koszulce meczowej. :D
    A teraz czeka nas ich wspólny sylwester, który na pewno coś u nich zmieni :p
    Całuje :-*

    OdpowiedzUsuń
  7. Coś czuję, że spodoba mi się ten ich sylwester ...... ;)

    OdpowiedzUsuń
  8. widać, że ciągnie ich do siebie, mam nadzieję, ze na sylwestrze wydarzy się coś ciekawego :)

    jeśli tylko masz ochotę to zapraszam do mnie na opowiadania
    z Mariuszem Wlazłym http://staramsiebyckimchceszwtedyopadamzsil.blogspot.com/
    albo Michałem Kubiakiem i Kubą Popiwczakiem siostrasiatkarza.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  9. przełom powiadasz :D ? jestem ja najbardziej za!
    tylko nie każ nam długo na niego czekać :D
    pozdrawiam ;*

    OdpowiedzUsuń