Wcale mnie nie zdziwiło kiedy Eric oznajmił, że dobrze by
było, gdybym została w szpitalu na sylwester i nowy rok, żeby doglądać jego
pacjentów. Tym razem nie było jednak żadnych ekstremalnych przypadków i chyba
tylko to uratowało mnie przed dyżurem. Sama się sobie dziwiłam, ale naprawdę cieszyłam
się na tę imprezę u Bartmana. Ostatnia Sylwestrowa zabawa, na której byłam nie
skończyła się zbyt dobrze. Odrzuciłam jednak od siebie te przykre wspomnienia
związane z Pawłem nie chcąc psuć sobie dobrze zapowiadającego się wieczoru.
Czas nauczył mnie zwyczajnie o nim nie myśleć, to przypadkowe spotkanie, choć z
początku mocno mną wstrząsnęło, po pewnym czasie okazało się pomocne. Zamknęłam
ten rozdział. Mam nadzieję, że już na zawsze.
Minorowy nastrój prysł gdy wychodziłam ze szpitala. Z
optymistycznym nastawieniem ruszyłam w stronę
miejsca parkingowego. I po chwili stanęłam jak wryta. No nie. Jeszcze
tego brakowało. A myślałam, że zapomni, cholera jasna.
- Byłam pewna, że nie będziesz pamiętał – powiedziałam
podchodząc do auta.
- A gdzie „dzień dobry Zbyszku, jakże się cieszę, że cię
widzę, buzi buzi!” – zapiszczał, a ja pacnęłam go w ramię kręcąc głową.
- Żadnego buzi buzi – odpowiedziałam – Wsiadaj, miejmy to
już jak najszybciej za sobą – przesunęłam się w stronę drzwi.
-Gosia? – Zbyszek miał minę niewiniątka. Spojrzałam na niego
wyczekująco - Mógłbym poprowadzić Wandę?
– odruchowo, niemal natychmiast chciałam
zaprotestować, ale ostatecznie przecież zapamiętał jej imię. Dobra, trudno.
Przepraszam Wandziu – szepnęłam w myślach, westchnęłam ciężko i rzuciłam
Bartmanowi kluczyki. Obeszłam samochód i umieściłam swój tyłek w fotelu
pasażera. Nie wiem co mnie napadło, że ofiarowałam Zbyszkowi swoją pomoc w
przygotowaniu imprezy. Chyba wino
wywołało u mnie wtedy tę nagłą falę uprzejmości. Wmówiłam sobie, że to
zwyczajna koleżeńska przysługa w podzięce za koszulkę i zaproszenie na mecz.
Tak chyba robią normalni ludzie no nie?
Kiedy dojeżdżaliśmy do centrum handlowego, nagle coś do mnie
dotarło.
- A co z jedzeniem? – spytałam lekko spanikowana – Chyba nie
będziemy gotować? – Bartman prychnął.
- Uważasz, że nie dałbym rady? – zerknął na mnie mrużąc
lekko oczy, na co ja wzruszyłam ramionami i zrobiłam powątpiewającą minę, żeby
się z nim podroczyć – Spokojnie, przystawki i coś na ciepło przywiezie
catering, musimy kupić tylko jakiś alkohol, serwetki i tym podobne rzeczy.
- Dobra. To od czego zaczynamy? – spytałam gdy
przekroczyliśmy próg dużego budynku.
*****
- Jezu , Zbyszek, wracajmy już, zaraz umrę – jęknęłam gdy
obładowani wyszliśmy ze sklepu.
- Idziemy, tylko jeszcze jeden sklep – powiedział uśmiechając
się tajemniczo. A temu co strzeliło do głowy? Chce kupić jakieś dmuchane lale
czy coś? Westchnęłam i ruszyłam za nim. Ciężko było nadążyć za facetem mającym
prawie dwa metry w dodatku robiącym wielkie kroki. Truptałam za nim jak jakaś
idiotka.
- Jesteś transwestytą? – spytałam gdy zatrzymał się przy
butiku z ekskluzywną damską odzieżą. To ja już chyba bym wolała te dmuchane
lale. Bartman spojrzał na mnie dziwnie i wykrzywił usta w pobłażliwym uśmiechu.
- Nie, Gosiaczku – zabije go kiedyś za to zdrobnienie –
Przyszliśmy tu po sukienkę dla ciebie. –
Uff, ja już myślałam, że coś z nim mocno nie halo. Nie to żeby był do końca
normalny, ale zaraz…
- Co?! – niemal wrzasnęłam – Jak to „po sukienkę dla ciebie”?
- Nie rób cyrku tylko właź – powiedział zniecierpliwiony.
- Zbyszek, ja nie potrzebuję nowej sukienki – odparłam
- Potrzebujesz. W Sylwestra trzeba mieć na sobie nowe
ubranie, bo…to przynosi szczęście – Zwariował. Tyle.
- Nie istnieje taki przesąd
- spojrzałam na niego – Dobra, niech ci będzie – dodałam widząc jego
minę. Ostatecznie przecież to tylko sukienka. A ja lubię sukienki. Jestem kobietą
przecież.
- To ty weź to wszystko, idź do samochodu, a ja coś wybiorę
i przyjdę.
- Ale…- Bartman chyba chciał zaprotestować, ale wcisnęłam mu
torby i kluczyki do ręki, po czym zniknęłam w czeluściach sklepu.
*****
Mieszkanie Zbyszka wyglądało jak dyskoteka, z trudem je
poznałam. Wszędzie wisiały kolorowe lampki, balony i serpentyny. Wypadałoby jakoś przywitać z Bartmanem, ale
nigdzie nie mogłam go znaleźć. W końcu dostrzegłam go w kuchni w towarzystwie jakiejś
wysokiej blondynki.
- Cześć – powiedziałam podchodząc – Blondzia zmierzyła mnie
wzrokiem.
- Wybrałbym lepszą, ale ta też daje radę – mrugnął do mnie i
uśmiechnął się wskazując na sukienkę – Poznajcie się. To jest Kamila, moja
dobra koleżanka, jeszcze ze szkoły, a to Gośka, moja sąsiadka – skinęłam jej
głową na co ona uśmiechnęła się głupio i odeszłam. Chyba się nie polubimy.
Rozejrzałam się dokładniej po mieszkaniu i dostrzegłam kilka
znajomych twarzy, głównie z boiska. Było też kilku chłopaków z Polski. Jako
tako zapoznałam się ze wszystkimi i
kiedy Zbyszek włączył muzykę, imprezę można było uznać za rozpoczętą.
*****
Tak dawno nie tańczyłam, że zapomniałam jakie to fajne. Nogi
bolały mnie niesamowicie, ale napoje wysokoprocentowe jakimi potraktowałam mój
organizm działały jak dobry środek przeciwbólowy. Ze Zbyszkiem ciężko było
zamienić jakiekolwiek słowo, bo ciągle kręciła się koło niego ta cała Kamila.
Dochodziła północ, więc wszyscy wyszliśmy przed budynek. Co chwila ktoś do
kogoś podchodził i by złożyć noworoczne życzenia.
- Zmieniłem zdanie. Ta kiecka jest zabójcza – wyszeptał mi
ktoś do ucha. Podskoczyłam zaskoczona.
- Tylko tyle masz mi do powiedzenia z okazji nowego roku? –
spytałam ironicznie się uśmiechając. W tle zobaczyłam idącą w naszą stronę
Blondzię. Nagle wokół nas rozbrzmiały wybuchy fajerwerków. Spojrzałam na
Zbyszka.
- Wszystkiego najlepszego Gosiu – wyszeptał z uśmiechem, na
co ja wpiłam się w jego usta.
*****
Obudził mnie ogromny ból głowy i suchość w ustach. Z ulgą
odkryłam, że jestem w swoim mieszkaniu. Po chwili dotarły do mnie wydarzenia
wczorajszej nocy.
- Jezu Gośka, ty naprawdę to zrobiłaś – wypowiedziałam głośno
– Pocałowałaś Bartmana – jęknęłam i z powrotem opadłam na poduszki.
_________________________________
Witajcie po długiej nieobecności spowodowanej brakiem weny i wszystkiego. Jutro zabieram się za nadrabianie u Was.
Nie odpowiadam za ten shit na górze. Ten rozdział miał wyglądać zupełnie inaczej, ale chciałam dodać go przed wyjazdem, żeby dłużej nie trzymać Was w niepewności, co do "przełomu" jaki czeka Gosię i Zbyszka. Choć to pewnie było do przewidzenia :D
Mamy północ, więc za 3 godziny ruszam nad morze. Chce ktoś pocztówkę? :D
Przepraszam za błędy, ale nie mam siły sprawdzać.
India ♥
Podoba mi się to co zrobiła Gosia, bardzo podoba:)
OdpowiedzUsuńWidze ze zaczyna sie rozwijac :-) czekam na kolejne posty z nadzieja ze rozwinie sie jeszcze bardziej ;-) udanego wypadu nad morze i baw sie tam dobrze podzrawiam ;*
OdpowiedzUsuńJa chce pocztowke! :D
OdpowiedzUsuńGosia zaskakuje pozytywnie ;) moze to pod wplywem alko i tej cizi to zrobila ale nie interesuja mnie pobudki tylko efekty! ;)
Mam nadzieje, ze Zibi bedzie ten pocalunek pamietal ^^
Buziaki Kochanie. Jedzcie ostroznie i daj znac jak dojedziecie ucaluje rodzicow :*
Udanego odpoczynku
Żaden shit!
OdpowiedzUsuńRozdział bardzo mi się podoba ;) Szczególnie to, co zrobiła Gośka ;) Ale jeśli mam być szczera to miałam cichą nadzieję, że obudzi się w jego łóżku...
Miłego wypoczynku i oby pogoda sprzyjała!
Czekam na next!
Boziu, ty mówisz, że za to nie odpowiadasz, a ja z chęcią bym to od ciebie wzięła, co ty na to? :D
OdpowiedzUsuńJuż z tego miejsca mogę zakomunikować, że Blondyna jest moim wrogiem numer jeden w tej historii i chyba już nigdy jej nie polubię, chyba że okaże się, że jest jakąś przyrodnią siostrą Zbyszka i nic więcej niż przyjaźń od niego nie będzie chcieć :D
Życzę ci udanego wyjazdu i żebyś w te zimne już trochę dnie i noce nałapała się słońca, złapała bronziku na skórze i wypoczęła za wszystkie czasy :D
Całuję :*
Bartman próbował, próbował i się udało! Gosia się nim zauroczyła, badum tss.
OdpowiedzUsuńCzyli dobre mam wrażenie, że coś jeszcze się wydarzy? Że Gosia w tym łóżku nie jest sama?
OdpowiedzUsuńPozdrawiam :*