niedziela, 15 grudnia 2013

ROZDZIAŁ 8


- Oliwia Zawadzka?
- T-tak, to ja - lekko się zająknęła i przytuliła dziecko mocniej do siebie - Proszę wejść - powiedziała już nieco pewniej odsuwając się od drzwi i wpuszczając policjanta. Tak bardzo się bała. Bała się, że będą chcieli zabrać jej Marcysię, że wsadzą ją do więzienia za to co co robi, że jej rodzinie stało się coś złego. Na drżących nogach, czując na sobie podejrzliwy wzrok mężczyzny. Wskazała ręką starą kanapę, a ten tylko skinął głową i usiadł. Oliwia zajęła miejsce w drugiej części pokoju włożywszy uprzednio córeczkę do łóżeczka.
- W jakich stosunkach była pani z Anną Wójcik? - przerwał milczenie policjant.
- To moja dobra koleżanka, mieszkamy razem. - głos dziewczyny był niepewny i cichy.
- Co pani robiła wczoraj wieczorem? - Oliwia jeszcze bardziej się zmieszała, nie wiedziała co odpowiedzieć.
- Byłam w pracy, potem wróciłam do domu, zajęłam się dzieckiem i poszłam spać.
- To pani dziecko? Gdzie jest ojciec?
- To moje dziecko, mój mąż wyjechał - nie chciała rozmawiać o Michale.
- Czy ktoś może potwierdzić, to co pani wczoraj robiła?
- Sąsiad z góry, wychodząc do pracy widział jak wróciłam do mieszkania. 
- Proszę pani, Anna Wójcik została wczoraj brutalnie zamordowana, prowadzimy śledztwo i szukamy sprawcy. - głos policjanta był zimny i obojętny
- Jak to...zamordowana? Ania nie żyje? - do jej oczu napłynęły łzy
- Tak. Rodzina ofiary powiedziała nam, że mieszkałyście panie razem. Jutro rano musi pani stawić się na komendzie w celu złożenia dokładnych wyjaśnień. Do czasu wyjaśnienia sprawy nie może pani opuszczać miasta. To wszystko, do widzenia. - Oliwia, cały czas pełna szoku i niedowierzania odprowadziła policjanta do drzwi. Po chwili wróciła do pokoju i zaczęła głośno szlochać. Było jej bardzo żal Ani, bo polubiła ją. Razem wspierały się w trudnych chwilach, jechały na tym samym wózku uwięzione w tej chorej rzeczywistości. Do dziewczyny dotarł jednak jeszcze jeden ważny fakt. To mogło przytrafić się jej. To ona teraz mogła leżeć w kostnicy. Praca prostytutki nigdy nie daje żadnej gwarancji. Żyjesz to pracuj, nie ma urlopów czy zwolnień, nie pracujesz, to znaczy, że nie chcesz, nie szanujesz swoich obowiązków, więc spierdalaj. Masz tylko zadowalać klientów i przynosić pieniądze. Ktoś zrobi ci krzywdę? Nie ma sprawy, na twoje miejsce jest wiele innych, ty nie jesteś kimś ważnym, jesteś tylko głupiutką dziwką. 
Pogrążona w rozmyślaniach Oliwia wzięła dziecko i wyszła z domu.

*****

Wyrwałam się z rozmyślań słysząc odgłos naczyń stawianych na stoliku. Kubek parującej herbaty i talerz z kanapkami. Na widok jedzenia zrobiło mi się strasznie niedobrze, gwałtownie wstałam i pobiegłam do łazienki. Nie wymiotowałam jednak, bo nie miałam czym. Wstałam i podeszłam do umywalki. W lustrze dostrzegłam Zbyszka, który stał w drzwiach.
- Nie wymiotujesz, bo nic nie jadłaś. Ale musisz w końcu zacząć. Odwodnisz się.
- To, że tu zostałam, nie oznacza, że masz chodzić ze mną do toalety i patrzeć jak wymiotuję. - powiedziałam.
- Jakoś wcześniej ci to nie przeszkadzało, kiedy trzymałem ci głowę i potem obmywałem twarz zimną wodą - widząc moją minę i wytrzeszczone oczy dodał:
- Ale pewnie nawet tego nie pamiętasz. Cóż, teraz chyba rozumiesz, dlaczego chciałem zadzwonić po karetkę i dlaczego tak bardzo upierałem się, żebyś została. A teraz chodź, spróbuj coś zjeść albo chociaż napić się herbaty.
- Dobra, już idę - powiedziałam zawstydzona przez to, co właśnie usłyszałam. Zbyszek skinął głową i wrócił do salonu. Popatrzyłam w lustro z trudem rozpoznając w nim siebie. Trzeba się wziąć w garść Gośka, obcy facet się tobą zajmuje. Przecież jesteś silna, a tymczasem przelotne spotkanie z tym dupkiem zrobiło z ciebie wrak człowieka - mówiłam do siebie, po czym westchnęłam głęboko i poszłam do pokoju. 
- Pij, bo wystygnie. - wzięłam kubek do ręki i napiłam się. Gorący płyn przyjemnie ukoił spuchnięte gardło.
- No widzisz jak ładnie, a teraz zjedz coś, chociaż kilka kęsów, bo inaczej naprawdę się rozchorujesz - mówił do mnie jak do małego dziecka.
- Szewc bez butów chodzi - powiedziałam i sięgnęłam po kanapkę. Widząc jego zdezorientowaną minę i zmarszczone czoło, szczerze się uśmiechnęłam.

______________________________________
Krótko, bo krótko, nudno, bo nudno, ale jest. Przepraszam, ale nie potrafię dzisiaj wykrzesać z siebie nic więcej. W środę mam pisemny egzamin z francuskiego, a 3 stycznia ustny(15 tematów samo się nie opracuje). Póki co jestem w absolutnie czarnej dupie. 
Jeszcze przed Sylwestrem postaram się dodać coś nowego(i lepszego!)

A tymczasem życzę Wam wesołych świąt, pełnych miłości, wyjątkowej rodzinnej atmosfery. Stosu trafionych prezentów i naładowania akumulatorów by w nowy, 2014 rok wkroczyć z energią i uśmiechem. :)

Pozdrawiam i do następnego,
India :*




2 komentarze:

  1. A mnie się właśnie podoba!
    Jak to kurde o niczym??!!! Bo jak Cię palnę to Ci się oranżadą z komunii odbije!
    Głupku Kochany ten rozdział wyjaśnił co się dzieje ze współlokatorką. Dał wyraz temu co dopiero się zdarzy.
    Jestem ciekawa co z malutką będzie. Mam nadzieję, ze nie trafi do Domu Dziecka.
    Zbyszek dobry facet.
    czekam na następny. Jednak obawiam sie, że od 20 do końca roku raczej go nie skomentuję, ale jak tylko przeczytam, to zostawię znak.
    pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Hahaha, kochana jestes <3 ale ja i tak swoje wiem :) dzięki za komentarz i rowniez pozdrawiam! :*

      Usuń