niedziela, 10 listopada 2013

ROZDZIAŁ 5



Cóż, jakkolwiek by to nie wyglądało to właśnie siedziałam na balkonie swojego paryskiego mieszkania, a obok mnie wiercił się na krześle pierwszy atakujący Reprezentacji Polski w siatkówce, zawodnik Paris Volley. To tak oficjalnie. A prywatnie? Największy kretyn jakiego miałam "nieszczęście" poznać.
- Co się nic nie odzywasz? - spytał niemal z wyrzutem.
- Próbuję znaleźć jakieś słowa i zdania, żeby dopasować się do twojego poziomu, ale nijak mi to wychodzi. - odgryzłam się.
- Wredna, lubię takie. Gdybyś jeszcze tylko miała rude włosy, to byłabyś ideałem. - w odpowiedzi tylko prychnęłam i zapatrzyłam się przed siebie.
- A co ty tu w ogóle robisz? - nie dawał za wygraną, chcąc na wszystkie sposoby podtrzymać rozmowę. Rozmowę, dobre sobie...To była raczej "kulturalna wymiana uprzejmości".
- Mieszkam, pracuję, żyję. - I co, mam mu się zwierzać?
- No tak, ale od dawna jesteś we Francji?
- 3 miesiące.
- A co robiłaś wcześniej? - dopytywał dalej, wzbudzając tym samym we mnie coraz większą irytację.
- Różne rzeczy - odparłam zdawkowo.
- A dokładniej? Z jakiego miasta pochodzisz? Od razu mnie poznałaś, a więc od jak dawna interesujesz się siatkówką? - wyrzucał z siebie pytania z prędkością karabinu maszynowego.
- Nie sądzę, żebym była zobowiązana do zdradzania ci szczegółów z mojego prywatnego życia. Nie jesteśmy nawet znajomymi, a ty wypytujesz mnie jakbym była podejrzana o jakąś zbrodnię. Pomijając już, że to kompletnie nieeleganckie. - Wzięłam ze stolika odpakowaną tabliczkę czekolady i zawzięcie zaczęłam rzuć duży kawałek.
- Ależ owszem, jest jedna mała zbrodnia. A właściwie to całkiem niemała. Cholernie mi się podobasz i w żaden sposób nie mogę na tym zapanować. - O mało co nie wyplułam tego co miałam w ustach. Jeden moment i wszystko łącznie z Bartmanem byłoby w brązowe kropki. Zagotowało się we mnie, jednak na zewnątrz pozostałam obojętna. W żaden sposób nie dałam po sobie poznać, że jego pewność siebie mnie ruszyła. Jak zwykle zaczęłam z grubej rury. Ten jego krzywy uśmieszek tylko bardziej mnie podjudzał:
- Twoja bezpośredniość jest rozczulająca. I ten tani podryw również. Działa to na te twoje nastoletnie faneczki, w to wierzę. Ale mnie to nie rusza. Jesteś zawiedziony? - spytałam z udawanym smutkiem.
- Nie, spodziewałem się, że tak zareagujesz. - powiedział przeciągając się - Wyszedłem trochę z wprawy, od jakiegoś czasu panienki same wskakują mi do łóżka, nawet nie muszę nic mówić. Wybacz mój nietakt.
- Och, biedny Bartman, to musi być dla ciebie straszne, pewnie musisz się rękami oganiać. A może dajesz radę z kilkoma naraz? - Ironia i sarkazm to moje drugie imię, mam tego doskonałą świadomość. Powinnam się zmienić? Cóż, mnie jest ze sobą dobrze.
- Jestem wszechstronnie uzdolniony.- puścił perskie oko, co wywołało we mnie falę obrzydzenia.
- Nie mam zamiaru tego sprawdzać. A teraz dosyć już, zasiedziałeś się.
- Jeszcze zobaczymy. - powiedział wstając.
- Idź już.
- Och, czyżby pani doktor się speszyła? Nie wierzę, czy to rumieniec? - żartował sobie w najlepsze.
- Ja się nie rumienię. Nigdy. A na już na pewno nie z powodu wachlarza twoich rzekomych uzdolnień w sferze seksualnej. - odpowiedziałam.
- Nic nie mówiłem o seksie. Głodnemu chleb na myśli? Jeśli chcesz, to ci opowiem co nieco.
-Obejdzie się. Wyjdź stąd, zanim całkowicie stracę cierpliwość. - wycedziłam.
- Chciałbym to zobaczyć, to by było niesamowicie podniecające.
- Spieprzaj.
- Przestań już, bo zaraz się na ciebie rzucę - powiedział ze śmiechem, ale widząc moją minę szybkim krokiem ruszył do drzwi.
- Rewanż u mnie. - powiedział na odchodnym.
- Po moim trupie.
- Mogłabyś być jednak ciut milsza. - powiedział smutno.
- Zdecyduj się. A poza tym, to trzeba sobie najpierw zasłużyć. Żegnam. - powiedziałam i zamknęłam za nim drzwi.

Westchnęłam głęboko i pokręciłam głową. Zerknęłam na zegar. Było południe. Zastanawiając się jak dalej spożytkować wolny dzień ruszyłam pod prysznic. Postanowiłam wybrać się na zakupy. Przydałyby się  zasłony, no i jakaś poduszka. Odkąd tu przyjechałam spałam na jakimś marnym jaśku. Byłam tak zapracowana, że nie miałam czasu nawet porządnie się urządzić i w efekcie, gdyby nie sterta brudnych naczyń i gdzie niegdzie walające się ubrania to mieszkanie wyglądało by na kompletnie niezamieszkałe. Owinięta puszystym ręcznikiem zrobiłam lekki makijaż, posprzątałam po Bartmanie (rozsypany cukier, zgnieciony papieros) i ruszyłam do garderoby. Dzień był wyjątkowo ciepły, więc zdecydowałam się na letnią sukienkę we wdzięczne stokrotki. Na ramiona zarzuciłam beżowy sweterek. Zapakowałam najpotrzebniejsze rzeczy do brązowej torby i wyszłam z domu. Po ok. 10 minutach byłam na miejscu. Centrum handlowe pękało w szwach, jak to w niedzielę. Wszędzie pełno wrzeszczących dzieci i upierdliwych staruszków. Po około dwóch godzinach byłam bogatsza o szaro-czarne zasłony, komplet pościeli, dwa wazony, świecznik, ramki na zdjęcia i szkatułkę, a biedniejsza o jakieś tysiąc euro. Ale jak to mówią: Kto bogatemu zabroni. Raz się żyje, a co. Zostawiłam zakupy w sklepie i poszłam coś zjeść. Trochę czasu zabrało mi znalezienie jakiegokolwiek wolnego stolika, w końcu zatrzymałam się w przytulnej naleśnikarni. Zamówiłam te ze szpinakiem i czekając na posiłek leniwie się rozglądałam. W takich chwilach jak ta, najbardziej boleśnie docierało do mnie jak bardzo tęsknię za domem. Nie widziałam moich bliskich już od trzech miesięcy i coraz gorzej się z tym czułam. Jednak póki co nie miałam możliwości powrotu do Polski, staż zobowiązywał mnie na co najmniej pół roku. Na szczęście Maciek przyjedzie już za tydzień. Po zjedzonym posiłku, odebrałam zakupy i rozpoczęłam ciężką podróż na parking z wypełnionym po brzegi wózkiem. Po chwili poczułam czyjąś rękę na ramieniu. Odwróciłam się gwałtownie i zobaczyłam twarz, której z całego serca nie chciałam zobaczyć nigdy więcej.
- Może pomogę Gosiaczku?

_____________________________________
To chyba najgorszy rozdział do tej pory, jestem z niego bardzo niezadowolona.
Za to wczoraj emocje były przepiękne. Brawo Skra! To był na prawdę fantastyczny mecz, Energia kipiała energią :D


Do następnego,
India.

5 komentarzy:

  1. Świetny rozdział!!!
    Jak ja nie lubię tego Bartmana to Ci mówię!
    Jest arogancki, pewny siebie gość... Może przystojny, ale nie mój typ... musi mieć coś w sobie skoro ma tyle hotek.
    ja tam czekam na brata Gośki:) W końcu zaczęła urządzać mieszkanie! ~sukces:)
    pozdrawiam:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Brat pojawi się już w przyszłym rozdziale najprawdopodobniej. :) A co do Zbyszka, to nie oceniaj go aż tak bardzo surowo, w przyszłości pokaże" ludzką" twarz :) Pozdrawiam i zaraz lecę nadrabiać u ciebie :)

      Usuń
  2. Dopiero teraz natchnęłam się na twój blog, i wiesz co Ci powiem? Wcale nie żałuje :D
    Świetnie się czyta, w ogóle, ich rozmowy rozwalają mnie, a ja tam lubię niewyżytego Zbyszka :d heh
    Pozdrawiam :*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wielkie dzięki, miło być docenionym, to daje ogromną motywację do dalszego pisania! :) Pozdrawiam!

      Usuń
  3. świetne opowiadanie, piszesz genialnie!
    uwielbiam takiego bezpośredniego Bartmana :)
    Pozdrawiam, Patrycja :*

    OdpowiedzUsuń